Falenica – Pierwsze biegowe rozczarowanie

IMG_8167Niesiony euforią biegową zapisałem się na biegi górskie w Falenicy. Do wyboru było jedno, dwa lub trzy kółka. Ja oczywiście, nie wiedząc co mnie czeka na miejscu, wybrałem trzy. Mało tego… zadeklarowałem czas poniżej 48 minut. Dopiero koledzy podczas czwartkowego BNT uświadomili mi, że chyba przesadziłem z oceną swoich możliwości. Na każdym kółku przewyższenie 85 metrowe w postaci siedmiu czy ośmiu podbiegów. Do tego trasa nie utwardzona tylko bardzo dużo piachu i korzeni. Wtedy zrozumiałem, że te 48 minut to była przesada.

Na starcie stawiłem się z Ewą, która jest moją wierną kibicką, a dodatkowo zawsze dzielnie fotografuje moje wyczyny oraz z Kamilą, która rozsądnie zapisała się na jedno kółko. W imprezie startowało też kilka osób z naszej grupy „Biegam na Tarchominie”. Początek nie był zły. Pierwsze kilka podbiegów poszło dość sprawnie i wierzyłem, że to może się udać. Pierwsze chwile zwątpienia miałem pod koniec pierwszego kółka (3 km). Wtedy już rozważałem zejście z trasy i poddanie się. Na szczęście dałem radę przezwyciężyć kryzys i ruszyłem na drugą turę. Od tego momentu każdy podbieg odczuwałem jakbym pokonywał go na oparach. Potem zbieg w dół i werwa wracała. Niestety koło 4-5 km, na którymś z podbiegów podjąłem decyzję, że po tym kółku schodzę z trasy. Na samej końcówce drugiego kółka, mimo dopingu Ewy i Kuby, który wspierał wszystkich BNT-owiczów, poddałem się. Zakończyłem drugie koło i zszedłem z trasy. Czas miałem całkiem dobry, bo wyszło nie wiele ponad 32 minuty. Przegrałem te zawody psychicznie. Tak mocno wmówiłem sobie podczas tego drugiego kółka, że po nim kończę, że nie było mowy bym zrobił inaczej. Zaraz po zejściu z trasy i odsapnięciu, dosłownie 2-3 minuty, zacząłem strasznie żałować, że zszedłem. Uświadomiłem sobie, że wystarczyło lekko zwolnić i na 100% dałbym radę ukończyć bieg. Nie wyrobiłbym się może w czasie 48 minut, ale w okolicach 50-52 minuty bym dobiegł. Niestety mądry polak po szkodzie. Teraz mam straszliwy niedosyt i czuję się kompletnie przegrany. Najgorsze co może być to poddać się kompletnie. Dobiec do mety choćby ze słabym czasem to jest prawdziwa siła… ja niestety uległem samemu sobie. Teraz mam za to mocne postanowienie by w kolejnych falenickich biegach nie dać takiej plamy i ukończyć 3 kółka choćby miało to trwać 60 minut.

Dodaj komentarz