Od czego się zaczęło

Od zawsze nienawidziłem biegać bez sensu. Całe dzieciństwo spędziłem ganiając za piłką i jeżdżąc na rowerze. Do biegania jednak nigdy nie potrafiłem się przekonać. Podstawówka, liceum to lata piłki nożnej w dużym natężeniu. Rower towarzyszy mi po dziś dzień i nie wyobrażam sobie życia bez niego. Lata jednak lecą, w piłkę już dawno nie gram z braku czasu, oraz chętnych ludzi do pokopania od czasu do czasu. Pewnego dnia jednak, wraz z chłopakami z pracy postanowiliśmy wybrać się na pobliskie boisko i trochę wyżyć się ganiając piłkę po asfalcie. Tak też zrobiliśmy… wybrało się nas niestety tylko sześciu, boisko okazało się przeraźliwie duże i po pięciu minutach wszyscy ledwo staliśmy na nogach, nie mówiąc już o bieganiu za piłką. To dało mi do myślenia. O ile słaba forma kolegów nie robiła na mnie wrażenia to moja niemożność pobiegania paru minut po boisku była dla mnie przerażająca. Myślę, że to był ten moment kiedy stwierdziłem, że nie można tak żyć dłużej i trzeba coś z tym zrobić. Najbardziej zdziwiło mnie to, że na rowerze jestem w stanie przejechać 100km bez jakiegoś nadzwyczajnego zmęczenia, więc jak to możliwe, że biegając umieram po paru minutach?!? Czyżby to przez mój ciut za duży brzuch?:) Przy wzroście 184cm ważyłem wtedy koło 90kg, więc optymalna waga to na pewno nie była. Tak właśnie narodziła się myśl, by spróbować się przełamać do tego od zawsze nienawidzonego sportu jakim jest bieganie. Na drugi dzień wyciągnąłem z szafy stare buty sportowe, nie było ono za pewne przeznaczone typowo do bieganie, ale wyszedłem z założenia że sportowe buty Nike nie mogą mi krzywdy zrobić. Jako miłośnik wszelkiego typu statystyk i tabelek już na pierwszy start zaopatrzyłem się w aplikację Endomondo, którą zainstalowałem w swoim telefonie i pobiegłem dumnie trzymając telefon w ręku. Pierwszy bieg… pierwsze 3,5 km ciągłego biegu… duma mnie rozpierała. Co prawda po tym dystansie pokonanym w 19 minut prawie umarłem, ale byłem pełen wigoru, by na tym nie poprzestać. Było to 12 maja 2012 roku… notabene było to w przeddzień moich 31 urodzin. Zapału starczyło mi jeszcze na trzy biegi… po czym bieganie się skończyło. Na szczęście to nie koniec historii… ale o tym niebawem:)

Dodaj komentarz