
Od ostatniego wpisu minęło niemalże 9 lat. Sporo czasu, sporo zmian… wzloty i upadki, w których przestawałem biegać (na parę ładnych lat) i wracałem… wkręcałem się w nowe sporty (jak np SUP)… tyłem i chudłem 🙂
Od pewnego czasu wszystko zaskoczyło na nowo i pojawiła się regularność. Biegam, jeżdżę na rowerze… w rower udało się wciągnąć nawet całą rodzinę. Za nami świetny rowerowy urlop na chorwackim wybrzeżu.



Waga jest kluczem
Od około półtora roku wziąłem się za siebie pod względem odżywiania i ćwiczenia. Przez ten czas udało się zgubić prawie 20 kg. To był klucz do biegowego powrotu.

Regularne ćwiczenia, rower, a od pewnego czasu także siłownia sprawiły, że kondycja zaczęła wracać i postanowiłem zapisać się na Nocny Półmaraton Praski aby sprawdzić po latach co zostało z tego co było. Plan był taki by biec na 1:45, bo ten czas wydawał mi się rozsądnie osiągalny. Jednak po paru wizytach na siłowniowej bieżni i pobieganiu w różnych tempach stwierdziłem, że jest chyba szansa na 1:40. Tak też na starcie zrobiłem. Ustawiłem się z pacemakerem na 1:40 i ruszyłem. Chwilę z nim pobiegłem i stwierdziłem, że wyprzedzę go trochę, tak by biec swoim tempem, a w razie utraty sił zawsze będę miał go za sobą i będzie to mój cel minimum by nie dać się mu wyprzedzić.
Biegło się tak dobrze, że na trasie dogoniłem zająca na 1:35, wyprzedziłem go i finalnie wbiegłem na metę z czasem 1:33:56 !!! Nie spodziewałem się takiego wyniku, bo jest to jedynie o niecałe 5 minut gorzej od życiówki. To był duży zastrzyk optymizmu.
Następnie, na fali pozytywnych odczuć, zapisałem się na Biegnij Warszawo. Tutaj też chciałem sprawdzić na jakim etapie jestem. Wiedziałem, że życiówka jest absolutnie poza zasięgiem, ale skoro biegnąc niedawny półmaraton dwie dychy wyszły mi po około 44 minuty to pewnie o 42 minuty można powalczyć.
Z takim nastawieniem też ruszyłem. Od początku biegło się bardzo fajnie… było dość mocno, ale komfortowo. Tempo dość równe aż do 8 km, na którym to był zbieg na Tamka… tam można było się pięknie rozpędzić (kilometr wyszedł trochę poniżej 4:00) i ogólnie trzy ostatnie kilometry okazały się najszybszymi… a ostatni był nawet szybszy niż ten ze zbiegiem. Ostatecznie na metę wpadłem z czasem 41:37 co uważam za naprawdę dobry wynik na tym etapie.
Niedługo napiszę czym to wszystko zaowocowało i jakie są cele na wiosne.